One-stop-shop skąd ta nazwa i dlaczego taki pomysł ?

Na tej podstronie dokładniej wytłumaczymy dlaczego w przypadku projektów termomodernizacji budynków (PTM), zwłaszcza, gdy budynkiem zarządza prywatny inwestor nie będący profesjonalnym zarządcą, ogromną rolę odgrywa sposób zorganizowania prac i dlaczego w ogóle powstała koncepcja o nazwie one stop shop.

Aby było łatwiej poruszać się po tej podstronie poniżej zamieszczony jest jej spis treści; kliknięcie na wybraną pozycję spisu treści przenosi do odpowiedniego akapitu.

1. Wprowadzenie

2. Problem inwestora

3. Problemy wykonawcy

4. Koszmar wykonawców i podwykonawców

5. Uporządkowany system one stop shop

Wprowadzenie

Właściciele budynków wymagających modernizacji podnoszącej walory energetyczne budynku zazwyczaj potrzebują wsparcia i odpowiedniego ekosystemu. Ich inwestycja lokuje się bowiem  w obszarze bardzo skomplikowanym, wymagającym użycia specjalistycznego sprzętu i udziału wyspecjalizowanych operatorów. Projekty modernizacji energetycznej budynków (dalej dla uproszczenia nazywane projektami termomodernizacyjnymi - PTM) wymagają interdyscyplinarnej wiedzy;

A. Typowej dla budownictwa B. ale także niekiedy (b. często)  wysoce specjalistycznej
- architektoniczna - instalacje specjalne - zewn. np. OZE różnego rodzaju
- budowlana/konstrukcyjna - instalacje wewnętrzne np. aparatura pomiarowa, automatyka
- sanitarna/ciepłownicza - górnicze (zwłaszcza pompy ciepła z dolnym źródłem),
- wentylacyjna - optymalizacja i sterowanie,
- elektryczna, - programistyczne,
- przeciw pożarowa. - telekomunikacyjne

Wynika z tego wniosek potwierdzony wieloma doświadczeniami, że mało która firma projektowa i prawie żadna firma budowlana z segmentu MŚP jest w stanie podołać samodzielnie złożonemu projektowi PTM, w którym nie chodzi jedynie o instalację standardowych elementów, tylko o zaprojektowanie, zbudowanie i dostrojenie systemu zarządzania energią. Nawet projekty bez takiego systemu zarządzania nie są łatwe do przeprowadzenia ani na etapie projektowania, ani wykonawstwa, jeżeli w grę wchodzi wiele komponentów OZE i automatyki.

W realizację tego typu projektów, nawet jeżeli formalnie ubrane są one w formułę „zaprojektuj i wybuduj” zaangażowanych jest zazwyczaj wiele firm, po które musi sięgnąć generalny wykonawca. Taka kooperacja jest złożona zarówno dla inwestora, generalnego wykonawcy, jak i szeregu podwykonawców – nie zawsze komunikujących się między sobą. Prowadzi to do problemów komunikacyjnych, utrudnia kontrolę i egzekucję.

Jeszcze trudniejsze dla inwestora może być zarządzanie projektem rozłożonym na tradycyjne fazy, związane z:

  • badaniem potrzeb i możliwości (audytem energetycznym)
  • budowaniem koncepcji,
  • projektowaniem poszczególnych usprawnień energetycznych,
  • orkiestracją tych projektów,
  • rekrutacją wykonawców poszczególnych elementów (zwłaszcza gdy w grę wchodzi stosowanie wymogów ustawowych dotyczących udzielania zamówień publicznych),
  • zawieraniem wielostronnych umów (z przewidzianymi konsekwencjami regresowymi w przypadku problemów występujących w choćby jednej z takich umów),
  • zarządzaniem harmonogramami prac i koordynacją pomiędzy poszczególnymi robotami i zespołami je realizującymi,
  • nadzorem technicznym i budowlanym,
  • zarządzaniem sprzężeniami zwrotnymi pomiędzy efektami tych robót,
  • odbiorami,
  • finansowaniem inwestycji,
  • rozliczeniami pomiędzy wszystkimi zaangażowanymi stronami,
  • szkoleniem personelu odpowiedzialnego za utrzymanie efektów inwestycji.

Z powodu ogromnej ilości wzajemnych interakcji związanych z powyższymi elementami rzadko który inwestor posiada wiedzę, zasoby i umiejętności wystarczające dla samodzielnego ich obsłużenia w sposób dostatecznie bezpieczny i efektywny. Zazwyczaj sięga w związku z tym po doradców:

  • technicznych – inżynierów,
  • finansowych,
  • organizacyjno-biznesowych,
  • prawnych.

To dodatkowo prowadzi do zwielokrotnienia wzajemnych interakcji i dodatkowo prowadzi do komplikacji przedsięwzięcia.

Z powyższych powodów na rynku od pewnego czasu dyskutowana jest[1] koncepcja „one-stop shop” dla PTM (projektów termomodernizacyjnych) oraz szerzej – dla podobnie złożonych projektów efektywności energetycznej. Polega ona na dążeniu do tego, aby inwestor mógł "pod jednym (ang.: "one") dachem",  "za jednym podejściem" (ang.: "one-stop") i niejako "w jednym sklepie" (ang.: one-stop-shop) znaleźć rozwiązania dla wszystkich swoich potrzeb. Dlatego w formule one-stop-shop chodzi o to, aby inwestor nie musiał prowadzić rozmów z każdym z wykonawców z osobna - ma mieć do czynienia ze zorganizowaną grupą wykonawczą, z jednym reprezentantem, z którym rozmowy ułatwia mu jego doradca - Opiekun One-stop-shop.

[1] Porównaj np.: https://www.climate-kic.org/news/zolar-completes-e4m-financing-round/ - dla pierwszego prostego one-stop shop-u ograniczonego do kastomizowanych instalacji solarnych dla budynków mieszkalnych, lub

„Przykład projektu poprawy efektywności energetycznej zrealizowany w Polsce w jednostce samorządu terytorialnego w formule niemal one-stop shop” prezentowany podczas konferencji II OKRĄGŁY STÓŁ DOTYCZĄCY FINANSOWANIA EFEKTYWNOŚCI ENERGETYCZNEJ W POLSCE https://ec.europa.eu/energy/sites/ener/files/ii_okragly_stol_dot._finansowania_ee_-_program.pdf 

 

Typowy problem inwestora działającego w schemacie gwiazdy

 

W tym przypadku inwestor nie mający wystarczających kompetencji musi zatrudniać szereg doradców.

 

Z każdym doradcą i z każdym wykonawcą  komunikuje się oddzielnie.

 

W efekcie zarządza wielką liczbą relacji.

 

Dodatkowo na jego barki spada koordynacja prac.

 

Każdy z wykonawców zabiega o najlepsze warunki dla siebie, ale konkurując z pozostałymi może w efekcie znaleźć się w sytuacji, która jemu również przysporzy problemów.

 

Problem wykonawcy w systemie gwiazdy

 

Działając w tym systemie, zwłaszcza wówczas, gdy Inwestor ma małe doświadczenie w koordynacji prac, każdy z wykonawców, o ile nie chce doprowadzić do konfliktów terminowych z pozostałymi uczestnikami, musi sam nawiązać z nimi odpowiednie relacje;

 

Co więcej,  są małe szanse, że jednokrotny kontakt okaże sie wystarczająco skuteczny a ustalenia dotrzymane; najczęściej zatem każdy z zaznaczonych kontaktów będzie wielokrotnie powtarzany i renegocjowany.

Koszmar wykonawców i podwykonawców

 

Nie tylko jeden, ale praktycznie każdy wykonawca musi jakoś zarządzić relacjami z każdym z pozostałych wykonawców i z niejednym z doradców.

Problem nasila się z czasem w związku z akumulacją spraw do załatwienia przy niedostatecznej koordynacji i rozbieżnych interesach; staje się trudny do zarządzania.

Podwykonawcom brak bezpośredniego dostępu do inwestora jak również do niektórych lub większości pozostałych uczestników – muszą liczyć na pośrednictwo wykonawcy, który ich najął i być może ukrył.

A co nastąpi w chwili odbiorów i rozliczeń?

Jak trudna jest w tej sytuacji rola inwestora i wszystkich wykonawców oraz podwykonawców?

W schemacie one-stop-shop Inwestor "ma na głowie" tylko jedną (ang.: "one") relację

Wykonawcy są zorganizowani w sprawny zespół - konsorcjum - zaś prace są koordynowane przez jeden podmiot - Koordynatora Prac Wykonawczych.

To z tą osobą komunikuje się Inwestor pod czujną opieką merytorycznie przygotowanego do pełnienia tej roli Opiekuna one-stop-shop integrującego porady wszystkich niezbędnych doradców.